Praktyka chantingu
To był mój drugi raz, gdy brałam udział w chantingu on-line. I takie wyzwanie! 60 stron! No pogubię się i co będzie!A tu wielka niespodzianka dla mnie samej – śpiewałam cały czas. Nie było żadnych problemów. Nawet jak internet się zawieszał to szło dalej gładko.
Ale jest jeszcze jeden niezwykły dla mnie skutek. Nie ćwiczyłam od wielu miesięcy. Pomimo tego, że sama siebie przekonywałam. Przypominałam sobie jak wiele korzyści dawało mi ćwiczenie. A i tak nie mogłam się do tego zmobilizować. Jak próbowałam ćwiczyć w domu tor-ju to zwracałam uwagę tylko na skrzypiące kolano i przestawałam.
I niespodziewanie znalazłam inny sposób. Chodząc po moim osiedlu znalazłam odosobniony placyk. Po prostu stanęłam i zaczęłam ciąg. Mój pierwszy składał się pewnie z jakiś pięćdziesięciu ruchów. Ale to nic. Uśmiechałam się do siebie i ćwiczyłam to co mi się przypomniało. I następnego dnia. I następnego. Coraz więcej mi przypominało się. Gdzieś w moim domowym bałaganie powinnam mieć spis 108 ruchów. Może uda mi się go znaleźć. Ale nawet jeżeli nie to chyba nie ma tak wielkiego znaczenia. Cieszy mnie to co jest.
Dzisiaj świeciło piękne słońce, więc miałam towarzystwo, gdy robiłam ciąg. Ćwiczyłam razem z moim cieniem.
Ale co ważniejsze zauważyłam, że gdy ćwiczę samodzielnie przypominają mi się instrukcje jakie dostawałam od instruktorów. Czasem z warsztatów, ale też często z naszych zajęć. I wtedy mój ruch staje się wyrazem wdzięczności do konkretnych ludzi. Aż się wzruszyłam.
Może to spotkanie uświadomiło mi, że jesteśmy razem, tworzymy wspólnotę nawet jak teraz jesteśmy osobno. Otrzymałam cudowny dar. Nauki, które pomagają żyć i przynoszą mnóstwo dobrego na wielu poziomach. Poczułam się odpowiedzialna za utrzymanie tego przekazu w tych trudnych czasach.
Ania z Warszawy
It was my second time when I participated in online chanting and such a challenge! 60 pages! I bet I’ll get lost and what will happen!And here is a big surprise for myself – I was singing all the time. There was no problem. Even when the internet crashed, I continued smoothly.
But there is one more remarkable effect for me. I haven’t exercised in months. Even though I tried to convince myself. I remembered how many benefits exercise gave me but I could not mobilize myself to do so. When I tried to practice at home, I only paid attention to the creaking knee and I stopped.
And suddenly I found another way. While walking around my blocks, I found a secluded square. I just stood there and started a set. My first set was probably about fifty moves. But it’s nothing. I smiled to myself and practiced what I remembered. And the next day. And the next. I was reminded more and more. Somewhere in my home mess, I should have a list of 108 moves. Maybe I can find it. But even if not, it probably doesn’t matter that much. I am happy with what is.
The sun was shining beautiful today so I had company while I was doing the set. I practiced with my shadow. But more importantly, I noticed that when I exercise on my own, I am reminded of the instructions I received from the instructors. Sometimes from the workshops, but also often from our classes. And then my move becomes an expression of gratitude to specific people. I was touched by this idea.
Maybe this meeting made me realize that we are together, we create a community even as we are apart now. I have received a wonderful gift. Teachings that help you live and do a lot of good on many levels. I felt responsible for maintaining this message in these difficult times.
Ania from Warsaw- Poland